Jeśli ktoś nie pamięta, jak wyglądał dom wcześniej, to zapraszam najpierw na przechadzkę sprzed dwóch lat: http://widokzdachu.blogspot.com.es/2013/09/dom-rozdzia-1.html
Powrót do teraźniejszości : )
I zapraszam do środka.
Nie ma idealnego porządku, nie ma w ogóle porządku, ale inaczej te zdjęcia w ogóle by nie powstały.
Ich autorem jest Zosia. mała Zosia, która trochę urosła : ) Widok po wejściu do domu z ulicy.
Poniżej w druga stronę, widać , jak żar z zewnątrz próbuje wtargnąć do środka. Niestety z pozytywnym skutkiem.
Po drodze siedzi mama i coś pisze, ciekawe co?
Ale już prawie jesteśmy w ogródku ...
ale nie, jeszcze łazienka!
Oto ogródek, mały bo mały, ale ziółka różne są, a nawet gigantyczne pomidory Zosi. Które są tak duże, że wyszły z grządki i zbliżają się do domu.
Idziemy na górę.
a tu, schody wewnętrzne, również na górę.
Poniżej już prawie jesteśmy na tarasie.
Odwracamy się i spojrzenie na ogródek ...
Przemierzamy parzący w stopy taras i wskakujemy do pokoju na górze przez drzwi dla krasnali odwracamy się a tam ... basenik dla krasnali, ale zawsze. w końcu nie daleko jest Basenik Śródziemnomorski.
i góra, naszych niepościelonych łóżeczek nie odważyłam się pokazać, Zosia je oczywiście udokumentowała solidnie.
ja wolę widok na uliczkę z drugiej strony.
Nie, teraz nie mieszkam w Hiszpanii, jesteśmy na długich wakacjach. Ostatni rok szkolny dzieci spędziły w Krakowie, cały poprzedni w Hiszpanii. Niczego nie straciły, dużo zyskały.
A ja tęskniłam za bardzo do zimnego, mglistego miasta z wielkimi zielonymi drzewami.
Tęskniłam, to mało powiedziane, byłam chora z tęsknoty. Wyzdrowiałam i zdarza mi się, że w ponury, szary, chlustający deszczem w okno, krakowski wieczór, tęsknię za błękitem, morzem i jedzeniem, które w nim pływa. Może napisze o tym więcej kiedyś. Na dzisiaj tyle.
Dziękuje, że o mnie nie zapomnieliście, czasem dostawałam jakiś miły list, komentarz...DZIĘKUJĘ.