środa, 18 października 2017

Grzybów mamy dość

W całym swoim życiu nie zebraliśmy tyle grzybów ile tej jesieni.
Suszyliśmy, mroziliśmy i opychaliśmy się bez opamiętania. Zupką grzybową, kaniami w panierce, smażonymi kozakami, podgrzybkami i prawdziwkami przede wszystkim. W piwnicy atakują maślaczki marynowane.

prawdziwki smażone na maśle z dodatkiem śmietany, ach, och, mniam

 muchomor produkcji własnej, mimo przepisu na tort z muchomorów z książki Olgi Tokarczuk nie odważyłam się i nie radzę raczej próbować. poza tym nie zjedzony wygląda bardzo dobrze.


 Nie ominęły mnie echa dalekich huraganów, pędzące przed sobą zbaraniałe chmury. Piękne i budzące grozę ale na szczęście łaskawe.
       Z innej beczki, a raczej worka. Przyjechały małe pstrągi, zobaczymy, czy spodoba im się staw, jest przepływowy, co lubią ale nigdy nic nie wiadomo. 
Ryby z powodu nieprzytomnego kuriera omal nie straciły życia. Uratował je przytomny z kolei, inżynier, który zajrzawszy do dostarczonych na budowę materiałów budowlanych, mocno się zdziwił. Od rybek nie mógł się niczego dowiedzieć, bo te jak powszechnie wiadomo, głosu nie mają. Zadzwoniła do mnie jakaś pani z tej firmy budowlanej, bo wszystkie dane, łącznie z właściwym adresem były na kartonie, w którym z kolei były worki z rybami, z powietrzem wystarczającym na 48 godzin. Pojechałam natychmiast, nie daleko, na szczęście przeżyły wszystkie.

to już złowiony, starszy kolega karp, urósł bardzo od czasu wpuszczenia do stawu

Powstają twarogi, w konsystencji i kształcie niedoskonałe, ale dziwnie, szybko znikające. Mleko wożę z daleka, mleczna krowa na dolnośląskiej wsi to gatunek na wymarciu.


I temat królujący na blogach, czyli kolory jesieni. Trudno nie zrobić zdjęcia, gdy szalony malarz działa dniem i nocą i zmienia drogę w dzieło sztuki.
A na koniec, czy ktoś nie marzy o małym ciepłym kotku na zimę ?
Wiosną w jakiejś sprawie przyjechała do mnie mama z córką z pobliskiej wsi. Po drodze znalazły w lesie zagłodzoną małą kotkę. Czy nie wezmę...... i wzięłam, kotka w podziękowaniu nasikała do większości łóżek w domu, wobec czego zamieszkała na strychu z sianem.  Zaczęła coraz lepiej wyglądać aż brzuch jak balonik wydał się czymś więcej jak tylko odzyskaniem zdrowego wyglądu. Nie pomyślałam, że tak małe kocie, może być już w ciąży. Udowodniła, że może i teraz oto, takie koteczki mam do oddania. Mama to myszołowny dachowiec, jak podpowiedział weterynarz, rasy europejskiej, tata po fakcie zwiał w te pędy przed alimentami. Ale z wyglądu kociaków można wnioskować, że mógł być lekko długowłosy. Taki koci hipis. Urodziły się 15 września, zaczynają jeść samodzielnie. Ufne i przyjacielskie. Czekają na dom.