Dzisiaj dopiero do mnie dotarła z Krakowa, gdzie czekała ładnych parę dni.
Kochana Ola, pewnie przy pomocy Cezarego, spakowała dla łakomczucha kilka słoiczków konfitur z czarnego bzu.
Muszę wyjaśnić, że brałam udział w konkursie Oli ( https://wewanderers.blogspot.com) i jako jedna z kilku osób wygrałam nagrodę główną, czyli konfitury. Swoja drogą to musiała ich zrobić ilość ogromną, skoro tyle przyznała nagród!
Małe łapki z boku bardzo chciały jak najszybciej rozpakować tajemniczą przesyłkę dla mamy ale musiałam najpierw zrobić zdjęcie.
Był tam prawdziwy PAPIEROWY list! Bardzo miły.
Było też siano dla koni i konfitury pełne dobroci. Zaraz została zrobiona herbata i pierwszy słoiczek musiał się podzielić Oliną pychotką. Dziękuję : ).
Mój mały remoncik zamienił się z duży jak to w starych domach bywa.
Wyszłam na dach po odjeździe ekipy.
Tak to wygląda.
I z góry:
Trzeba przyznać, że zrobione porządnie.
Konie idące do wodopoju.
Ja tez poszłam.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze mają czas, aby to przeczytać : ).