Oto kilka zdjęć z naszej wycieczki:
Powyżej zdjęcie z samochodu, z drogi w dolinie wjechaliśmy na drogę dająca możliwość dotarcia właścicielom do ich sadów . Kwitnące drzewa to brzoskwinie lub czereśnie. Zagadka latem rozwiąże się sama.
Trudno oprzeć się widoczkom prześwitującym przez kwiecie : ) Poniżej idę za moim małym przewodnikiem Zosią szlakiem oznaczonym zielono. Reszta towarzystwa utknęła na placyku z huśtawkami w wiosce, gdzie zaparkowaliśmy samochód.
Zostawiając w dole kwitnące sady ścieżka pnie się zygzakami pomiędzy starasowanymi wzgórzami. Kamienne murki są dla mnie synonimem trudu, który kiedyś człowiek był w stanie włożyć w wyprodukowanie żywności. Powyżej, rząd młodych drzew oliwnych.
Pniemy się wyżej i otwierają się przed nami widoki pierwotne, należące do historii ziemi.
W drodze powrotnej (bo przecież reszta wycieczki nie może się cały dzień huśtać) znowu zaczynają się sady nie oliwne, często też na tarasach. Te drzewa potrzebują wody, rosną tam, gdzie można podpiąć gumowe węże do podlewania, które wiją się pomiędzy pniami.
Migdałowce już przekwitły, duże, ukryte w zamszowej skórce, owoce wyglądają na gotowe : ) Ale jeszcze chwila.
Typowa zabudowa wioski założonej jeszcze przez Arabów, architektura zmieniała się w ciągu wieków, teraz następuje epoka brzydoty. Ciężko sfotografować całość z oddali, stare centra z wieżami kościelnymi oklejone są brzydkimi, niejakimi domami, magazynami, nijakością.
Nie wiem dlaczego powstały duże odległości między zdjęciami, zdjęciami a tekstem, widać to dopiero w podglądzie, wobec czego ciężko mi naprawić tą usterkę, nie widząc jej.
Długo nie pisałam, nie miałam ochoty, czasem, jak każdego blogera ogarniają mnie wątpliwości.
W naszym miasteczku pachnie kwiatami pomarańczy, wiatr przynosi ten zapach z sadów. Wieczorem staję na balkonie i wciągam głęboko, słodkie, ciężkie od nektaru powietrze. Jest to dla mnie niezwykłe, jedno z wielu bardzo zaskakujących rzeczy w Hiszpanii o których nikt nigdy mi nie powiedział. W marcu przyjeżdża się w okolice Walencji z powodu Las Fallas, czyli palenia olbrzymich rzeźb, dawniej z drewna, wosku i papieru, teraz często ze styropianu. A ja przyjechałabym z powodu wysypu białych kwiatów, których zapach czuję wśród ulic i samochodów, a przecież najbliższe z nich kwitną pół kilometra dalej, wypełniając przestrzeń między morzem a górami.
Oo, zapach kwiatów pomarańczowych! Pewnie nigdy się nie dowiem jaki jest.
OdpowiedzUsuńBlisko masz do gór? Pięknie tam i zupełnie inaczej niż znam. Chociaż pierwsze zdjęcie skojarzyło mi się z połoninami przy schronisku pod Durbaszką :)
U nas wiosna powolutku się gości. Odrobina trawy, malutkie pączki na jabłoniach i całkiem spore na gruszy. Tylko czarny bez ma już listki.
Pozdrawiam serdecznie!
Nigdy nie mów nigdy, bo nigdy nie wiadomo!
UsuńDo początku dolin ze zdjęć mam około 20-25 km.
Tutaj wiosna nie jest oczywista, nie wybucha, nie pachnie wilgotną ziemią, brakuje mi tego bardzo.
Pozdrawiam Magda pomarańczowo!
Cudna jest ta wiosna u Ciebie :) U nas też już coraz śmielej sobie poczyna.
OdpowiedzUsuńWidzę na zdjęciach, u Ciebie też, że sobie poczyna : )
UsuńPięknie tam u Ciebie. I te góry, i kwitnące biały kwieciem drzewa.
OdpowiedzUsuńWątp i pisz! Bardzo serdecznie pozdrawiam u ślę wirtualne uściski.
Pewnie tak będzie, będę wątpić i pisać. Odczuwam wirtualne uściski realnie i takowe przesyłam pocztą zwrotną.
UsuńNastrojowa, pełna skupionych a jednoczesnie wolnych mysli ta wędrówka z Toba górami z pomarańczowym aromatem w tle...Jak jakis piekny, nierealny sen...
OdpowiedzUsuńDobrze Łucjo, znowu czytać Twoje słowa. Dobrze zasłuchac sie w siebie i zapatrzeć w Twoją wrazliwoscia widziana rzeczywistość! Pisanie,( niekoniecznie na blogu jest wazne), dla takich jak my kroczących miedzy marzeniami a rzeczywistościa istotami!:-))
Dzięki Olgo za miłe słowa, wiesz jak uśmiech mi przylepić na cały dzień !
UsuńDla zapachu kwiatów pomarańczy - pojechałabym...
OdpowiedzUsuńDla mnie to też mógłby być powód, jedyny i wystarczający.
UsuńWydaje mi się, że to czereśnie kwitną, patrząc na kwiaty i liście, podobne ujrzałam dziś w swoim ogrodzie, aż mnie zdumiało, że już; nie wiem, jak pachną kwiaty pomarańczy, też pomarańczami? surowe krajobrazy zachwycają, ziemia wydarta skałom w odwiecznej pracy ludzkich rąk, ciężko tam mają rolnicy; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńTak, już wiem, że to czereśnie. W Polsce ciepła wiosna w tym roku, w odróżnieniu do poprzedniego, to pewnie wszystko kwitnie wcześniej trochę.
OdpowiedzUsuńKwiaty pomarańczy pachną zmysłowo, ciężko, słodko, nie pomarańczowo.
Pozdrawiam Marysiu bardzo : )
"Znów wędrujemy ciepłym krajem..."
OdpowiedzUsuń" malachitową łąką morza ." : )
OdpowiedzUsuńŁucjo, co u Ciebie? nic nie piszesz; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję : )
UsuńŁucjo, czytałam Twój poprzedni blog i ten nowy, ale .... co się dzieje? Gdzie jesteś. Napisz coś, pewnie wszyscy Twoi czytelnicy chcieliby się dowiedzieć co dalej. Pozdrawiam Ewa z gór
OdpowiedzUsuńEwo, obiecuję, że wkrótce napiszę. Pozdrawiam
UsuńNice post, things explained in details. Thank You.
OdpowiedzUsuńBywałam kiedyś na Twoim blogu, ale poprzednim, potem nie wiem dlaczego nie mogłam znaleźć.
OdpowiedzUsuńCzereśnie przepięknym kwieciem są obsypane, ja lubię te porę roku kiedy wszystko tak cudnie budzi się do życia.
Pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńW tym roku też pięknie kwitły, ale teraz nawet pestki nie zostały : )
UsuńPrzepiękne widoki!
OdpowiedzUsuńDziękuję, blachy tez mi się podobają : )
UsuńSuper miejsca i piękne widoki;) Byle takich zdjęć było jak najwięcej. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńPięknie widoki, bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuń