Tak było i tym razem, pojechaliśmy po wino, ale jakoś tak skręciliśmy, trochę na zachód, zaraz za palmami i
i dojrzewającymi pomarańczami, i tak jechaliśmy aż zobaczyliśmy w oddali miasteczko.
hmmm, to trzeba zobaczyć co słychać w miasteczku, czy już zdobyte przez Anglików, czy jeszcze się broni, ukryte wśród gajów pomarańczowych.
wjechaliśmy
i na górze pojawił się zamek
weszliśmy do knajpki zamówić kawę
usiedliśmy w ogródku
z widokiem
Na szczęście w ogóle nie posiadam takiego urządzenia, ani w samochodzie ani w mojej głowie, dlatego będę zawsze wybierać drogi inne, nie te najkrótsze i najbardziej oczywiste, choć czasem prowadzą, zupełnie gdzie indziej niż się wydaje.
Po południu wróciłam do obowiązków i pojechałam do swojego ulubionego sprzedawcy cementu, który,
Też mam ten sam defekt. Czasem się gubię, według niektórych, ale to tylko na pierwszy rzut oka jest zagubienie. Do celu prowadzi dróg wiele. Nie lubię GPSa w samochodzie. Wkurza mnie to gadanie: skręć tu, skręć tam, kiedy ja mam ochotę jechać prosto. Mój mąż bardzo zaś lubi te urządzenia. Ja natomiast uwielbiam mapy.
OdpowiedzUsuńPięknie sobie "zboczyliście".
Serdeczności
Pacjan Barceloński
Blogger mnie nie rozpoznaje, stąd anonim
Bo nie z każdym można zboczyć : ), pozdrawiam Cię bardzo, bardzo.
OdpowiedzUsuńWitam, wczoraj trafiłam do Ciebie, przeczytałam od początku i mam zamiar się rozgościć :)
OdpowiedzUsuńMogę?
bardzo proszę, miło mi Aniu : )
OdpowiedzUsuńAch Łucja, w taka pogodę jak dziś miałabym ochotę wejść przez monitor do tego miasteczka, pospacerować , ogrzać się, zaczerpnąć trochę pomarańczowej energii :-) Cudnie!
OdpowiedzUsuńPamiętaj, nigdy nie korzystaj z GPS :-)
Pozdrówka!
Iwona, idzie ochłodzenie, w przyszłym tygodniu ma być 15 stopni!
OdpowiedzUsuńRozumiemy! Jak zboczeńcy zboczeńców!!!!
OdpowiedzUsuńUściski