Czasem nadchodzi wiatr, ten od Afryki
formuje wałki na głowie morza, które przy brzegu rozpadają
się z hukiem, a pracowity fryzjer wciąż czesze nowe. Ten z gór
wali pięściami w okiennice i szyby, wyraźną radość sprawia mu
odkrycie nie domkniętych drzwi na tarasie, wtedy trzaska nimi
niezmordowanie. W nocy raz po raz głośno biegnie naszą ulicą. Nie
lubię go, po moich francuskich doświadczeniach wydaje mi się, że
jak zacznie to skończy za miesiąc. Tam bywało groźnie, dawno temu
zdarzyło się nawet, że poryw wiatru urwał ucho pewnemu malarzowi.
Ale tu do tej pory wiatr ustaje szybko, a wtedy od rana wszędzie
jest błękitnie, niebo na górze jest książkowo niebieskie,
morze na dole spokojne i też w odpowiednim kolorze.
Na wszelki wypadek uczymy dzieci
zdobywać pożywienie, nigdy nic nie wiadomo.
Jeszcze kilka widoczków:
Co z domem ? Pewien etap się skończył,
po zrobieniu instalacji, wyjechał dzielny polski znajomy, niedługo
przyjdzie hiszpański majster, na razie mam chwilę, żeby jeszcze
przemyśleć pewne rozwiązania, już zdecydowałam o płytkach i
kolorach, dół będzie w stylu walencjańskim. O wielu rzeczach
dom decyduje sam, po prostu w pewnej chwili staje się jasne, jak coś
należy zrobić i znowu trzeba przejść kilka kroków nim się
o wszystkim zdecyduje, już gotowe są szkła zbrojone na taras,
które wmontowane w podłogę rozjaśnią wnętrze, zamówiłam
kraty, negocjuje cenę drewnianych okien i drzwi, które muszą
być zrobione z drzewa egzotycznego ( z powodu ceny upraszczam
projekt ), ze względu na wszechobecną sól i morską wilgoć
w powietrzu. Dzięki niej ja i moje córki do tej pory nie
miałyśmy nawet kataru (przepraszam młodsza miała, ale sam minął
po kilku dniach), ale metal i drewno muszą być dobrej jakości.
Rozmawiam, pytam, oglądam, szukam składów drewna
konstrukcyjnego, płytek, marmurów, lubię to, sprzedawcy
tutaj też lubią rozmawiać, nie da się tak wejść i załatwić,
trzeba wszystko obgadać, część z nich jest pasjonatami swojej
pracy i wtedy dyskusja o mocowaniu krat zamienia się w małe
arcydzieło.
Poza tym oczywiście pojawiły się
konie.... a było to tak, zwiedzający okolicę Piotrek natknął się
na zawody, zadzwonił i też tam pojechaliśmy, okazało się, że 10
km. od nas odbywają się międzynarodowe zawody CSI w skokach przez
przeszkody. Doczekaliśmy startu Jana
Chrzanowskiego, który jechał w bardzo dobrym stylu na pięknym
koniu, niestety miał kilka zrzutek, ale o skali trudności konkursu,
gdzie główną wygraną było 23 tysiące Euro, może
świadczyć fakt, że tylko sześć przejazdów było czystych
na koło 60 startujących koni.
Miło było zobaczyć polską flagę
( której nikt w dodatku w listopadzie sobie nie wyrywa),
chociaż Hiszpanie potrafią psuć sobie i innym widok,
( której nikt w dodatku w listopadzie sobie nie wyrywa),
chociaż Hiszpanie potrafią psuć sobie i innym widok,
a oto i nasz zawodnik.
W sobotę odwoziłyśmy Piotrka i w
drodze powrotnej wstąpiłyśmy do stajni. No cóż, muszę
przyznać, że jestem oczarowana urodą tutejszych koni. Widziałam
kilka już w Polsce, w ośrodku jeździeckim Szarża Bolęcin u
mojego przyjaciela Mikołaja Reya, ale tutaj ilość wyprowadzanych
ze stajni piękności zrobiła na mnie duże wrażenie.
Zosię, autorkę tych zdjęć zafascynowało palenie w kształcie serca na zadzie tego ogiera.
Ania, amatorka psów też poczuła się świetnie.
Fajne widoczki, coś jak błękitna laguna!
OdpowiedzUsuńI widzę że wspólnego znajomego mamy, Mikołaja, co prawda ja go ostatnio widziałam ponad 22 lata temu ;)
pozdrawiam
A ja Mikołaja poznałam około 25 lat temu w Olszanicy, poza tym nasze mamy się znały, może gdzieś tam się widziałyśmy : )
UsuńJak to brzmi egzotycznie ..."wiatr od Afryki"... bo u nas tylko zachodni, od Kopystańki; konie znalazłaś, tęsknoty ukoiłaś, remont idzie do przodu, sam widok takiego nieba wyzwala energię; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńTa pozorna bliskość Afryki jest dla mnie ważna, kiedyś tam się wybiorę i nie mam na myśli piramid w Egipcie. Jest tu dużo słońca, witamina D dodaje energii, pa
Usuńwidzę, że robota idzie pełną parą. Drzewo egzotyczne daje radę soli i morskiej wilgoci - podobnie jak nie każda dachówka nadaje się do każdego regionu w Polsce. No... my się też dopiero o takich ciekawostkach dowiadujemy. Człek się uczy całe życie. Trzymamy kciuki za dalsze postępy. Konie jak marzenie!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńTak, to wszystko jest fascynujące, dostępne materiały i warunki wpływają na wybory i tak powinno być. Staram się nauczyć jak najwięcej każdego dnia : )
OdpowiedzUsuńŁucjo, jak ja bardzo lubie czytać Twoje posty. Pomimo dzisiejszego zmęczenia z niewyspania (3 godz.) i pluchy za oknem, ożywiłam się bardzo, i widokami i Twoją energią :-)
OdpowiedzUsuńCzy Mikołaj Rey występował w polskim programie kulinarnym? To takie "wyjątkowe" nazwisko :-)
Pozdrawiam cieplutko i życze sił do remontu! :-)
Iwona, dlaczego tak mało śpisz ! ? Mikołaj Rey nie gotuje, ale masz rację, nazwisko wyjątkowe i w dodatku faktycznie jest potomkiem znanego nam z polskiej literatury Mikołaja Reya. Pozdrawiam
UsuńCzytam i oglądam Twoje zdjęcia słuchając muzyki renesansowej hiszpańskiej, która zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Same dobre wieści u Ciebie. Od koni nie uciekniesz. Ładne są bestie.
OdpowiedzUsuńCzekam na zdjęcia parteru w stylu walencjańskim i pozdrawiam serdecznie.
Na te zdjęcia to jeszcze chwilę trzeba poczekać, bo przed płytkami muszę się uporać z sufitami i ścianami. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo
OdpowiedzUsuńCiekawe czy kiedyś znowu obudzą się we mnie konie. Czuję się z nimi całkiem pożegnana, ale kto to wie? Przecież życie to nieustanna przygoda, he he :)
OdpowiedzUsuńO wielu rzeczach dom decyduje sam - całe mnóstwo ludzi nigdy tego nie odkrywa lub łamie gadanie domu na siłę...
A w Olszanicy właśnie trzydziestolecie! Nie chciało mi się kurcze jechać. Lepiej niech mnie pamiętają piękną i młodą :)
Pozdrawiam polsko mgliście!
tam u Ciebie są mgły?
Będziesz całkiem pożegnana dopóki nie wiadomo kiedy znajdziesz się na koniu.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że dom w ogóle przejął kontrolę nad pracami.
Wiem, że było trzydziestolecie, ja nie bardzo mogłam, a ty co, nagle stara się zrobiłaś : ), na blogu tego nie widać, .... no ja się w końcu do Ciebie wybiorę tego lata, zobaczysz
Mgły się robią od morza z wody morskiej jak bardzo wieje, ale chyba tylko dwa razy widziałam.
to zawsze się nagle dzieje, jednym niespodziewanym susem i już.
UsuńA ta złota czerwień zachodzącego słońca... A u nas zima, chmury, i do... bani ;)
OdpowiedzUsuńSłońce i remont - szczyt szczęścia :D
OdpowiedzUsuńPzdr.