Siedziałyśmy na plaży, gdy nadpłynęły całą paczką.
i zaczęły wirować wokół motorówki z chusteczkowym królem na pokładzie,
nadpłynęły większe, trochę nadęte
małe zniknęły, a większe ...
popisywały się, aż wyparła je smarkatka kolorowa
i zniknęła, za to
znalazł się natychmiast pan wyposażony w zgrabną, relatywnie małą chusteczkę,
który jakby specjalnie dla nas urządził kilkakrotne
przedstawienie pt. ,, jazda na desce, ze spadochronem w roli konia
pociągowego,, , nie znam się na tym, ale robiło wrażenie, jechał
po falach z zabójczą prędkością, potem wyhamowywał w
miejscu, spadał z deski, zawracał spadochron, który jakoś
wciągał go na deskę z powrotem i jechał prosto na nas, potem
prowadził spadochron wzdłuż plaży, zawracał go, na płytkiej
wodzie wskakiwał na pojazd, dawał się ponieść w głąb morza,
ustawiał równolegle do brzegu i ruszał z kopyta.
Musi to być fajne uczucie, ale na
razie z moim kolanem nie dałabym rady. Dla małokalibrowych kobitek
muszą być mniejsze spadochrony, bo widać było, że momentami pan
ostro walczy, mnie by porwało do góry i kto wie może do
Madrytu...
Albo do Afryki ... świetne zabawy na wodzie, tylko trzeba umieć panować nad tymi ślizgaczami.
OdpowiedzUsuńDawno nie byłam nad morzem ... może chociaż mi się przyśnią takie chusteczki.
OdpowiedzUsuń