środa, 25 września 2013

Taniec chusteczek do nosa


Siedziałyśmy na plaży, gdy nadpłynęły całą paczką.


i zaczęły wirować wokół motorówki z chusteczkowym królem na pokładzie,


 nadpłynęły większe, trochę nadęte

małe zniknęły, a większe ...

popisywały się, aż wyparła je smarkatka kolorowa

i zniknęła, za to


 znalazł się natychmiast pan wyposażony w zgrabną, relatywnie małą chusteczkę, który jakby specjalnie dla nas urządził kilkakrotne przedstawienie pt. ,, jazda na desce, ze spadochronem w roli konia pociągowego,, , nie znam się na tym, ale robiło wrażenie, jechał po falach z zabójczą prędkością, potem wyhamowywał w miejscu, spadał z deski, zawracał spadochron, który jakoś wciągał go na deskę z powrotem i jechał prosto na nas, potem prowadził spadochron wzdłuż plaży, zawracał go, na płytkiej wodzie wskakiwał na pojazd, dawał się ponieść w głąb morza, ustawiał równolegle do brzegu i ruszał z kopyta.
Musi to być fajne uczucie, ale na razie z moim kolanem nie dałabym rady. Dla małokalibrowych kobitek muszą być mniejsze spadochrony, bo widać było, że momentami pan ostro walczy, mnie by porwało do góry i kto wie może do Madrytu...

2 komentarze:

  1. Albo do Afryki ... świetne zabawy na wodzie, tylko trzeba umieć panować nad tymi ślizgaczami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie byłam nad morzem ... może chociaż mi się przyśnią takie chusteczki.

    OdpowiedzUsuń