Nie pamiętam daty, ale leżał śnieg,
miałam pojechać po Zosię, jeszcze tylko po drodze nakarmić konie.
Wzięłam spod dachu spory balik siana i ruszyłam w stronę
ogrodzenia koni. Zapomniałam o niewielkim rowku, który
utworzył się dawno temu w miejscu zakopania rury, idąc z ciężkim
balikiem wpadłam do niego prawą nogą. Usłyszałam trzask, w
mgnieniu oka pod powiekami przemknęły miliony gwiazd, mimo bardzo
niskiej temperatury po czole płynął mi pot, otworzyłam oczy,
leżałam na śniegu, nade mną rozpościerało się granatowe,
zimowe niebo, mrugało do mnie setką gwiazd, mówiło: -
myślałaś naiwna istoto, że jesteś ze stali, jesteś tylko
człowiekiem, kruchym jak lód, tak śmiesznie łatwym do
zranienia. Podniosłam się na zdrowej nodze, usiadłam na baliku,
spojrzałam przed siebie, zapomniałam co szeptały zimne gwiazdki,
egoistki, nie podniosłam już głowy. Obchodziły mnie już tylko
sprawy bliskie ziemi. Wstałam, trzeba było nakarmić konie,
podpierając się balikiem dotarłam do nich. Powitało mnie ciche,
pełne wdzięczności rżenie, dobiegające z wnętrza Siwej.
Wsiadłam do samochodu, pojechałam do
znajomych po Zosię, myślałam, że jak zwykle zostawię samochód
wyżej i zejdę na piechotę, ale po pięćdziesięciu metrach
zawróciłam, bałam się, że nie dojdę, ból pulsował
w całym ciele. Zjechałam pod dom. - Hej, jesteś, ale chyba nie
wyjedziesz- powitali mnie, ale szybko umilkli na widok mojej
skupionej miny.
- chyba zerwałam resztę ścięgien
– uprzedziłam pytania. Dali maść, bandaż, odprowadzili do
auta, udzielili wskazówek, żeby zjechać tyłem pod drzwi
stodoły sąsiada, rozpędzić się i ..... za trzecim razem dałam
radę.
W domu odpuściłam, położyłam się
i poddałam, oddychając z ulgą.
Następnego dnia lekarz dał
skierowanie na rezonans magnetyczny. Gdy przyjechałam do niego
odebrać wynik, kazał usiąść i podał kartkę A4, na której
ktoś cierpliwie wymieniał to co być powinno a nie ma. Nie zostało
mi ani jedno całe więzadło, łękotka była pęknięta, wymieniono
uszkodzenia szpiku i jeszcze jakieś drobiazgi. - operacja może być
za tydzień, za kilkanaście tysięcy lub za rok z NFZ - poinformował
mnie pan doktor.
Nie wiedziałam, że to zdaczenie
będzie początkiem WIELKICH ZMIAN.
Po dwóch miesiącach, kiedy mąż
oprócz wielogodzinnej pracy w firmie przejął ode mnie
większość obowiązków, opiekę nad dziećmi i zwierzętami,
zdecydowałam się sprzedać konie. Szukałam ludzi, którzy
nie rozdzielą ich i będą o nie dbać. Myślę, że znalazłam.
Kolano wracało do pozornej formy, w
lecie mogłam już chodzić bez wysiłku. Poszłam do znajomego
ortopedy, był zdziwiony, że chodzę bez kuli lub stabilizatora. -
ale jak przyjdzie Pani do głowy pójść na Giewont to proszę
chociaż krótki stabilizator założyć. Stwierdził, że u
mnie mięśnie przejęły rolę ścięgien. Ja nauczyłam się tak
poruszać, żeby ani trochę nie skręcać nogi w kolanie, bo to
kończyło się wypadaniem kości ze stawu. Widmo operacji oczywiście
wciąż wisiało nade mną.
Życie biegło swoim rytmem, wciąż
mieszkałam na wsi, wyhodowałam gigantyczne dynie, ale ciągnęło
mnie na południe. Jakieś dawno zapomniane marzenie, zapach
rozmarynu, rozmowa... otworzyły szufladę z napisem: ,, Może za
kilka, kilkanaście lat.....,, ..otworzyły tak szeroko, że wypadła
całkiem i nie było odwrotu. Nagle ZA JAKIŚ CZAS zamieniło się
na TERAZ. Ruszyłam w drogę..... samolot wylądował w Alikante, przez uchylone okno samochodu, wiozącego mnie w obcą noc, wdychałam zapach morza, dzikich
ziół, rozgrzanych skał i słuchałam piosenki sadów
pomarańczowych.
Często niechciane zdarzenia sprawiają, że odkrywamy w sobie nowe możliwości. Cudnie zapowiada się początek tej historii i z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy. Moją nogę, mam nadzieję da się wyleczyć. Nie chodzę już ponad dwa miesiące, a jeszcze trzeci mi został (operacje były dwie) potem mam nadzieję, że wszystko wróci do normy.
OdpowiedzUsuńNowy dom to na pewno kolejne wyzwania i wiele inspiracji.
Tylko koni żal (nie miało zabrzmieć jak z piosenki), serce mi się ścisnęło jak przeczytałam, że musiałaś je sprzedać.
Pozdrawiam ciepło!
Dawno nikt mnie tak nie zaskoczył ... Dość radykalna zmiana :) Mam nadzieję, że z Twoim zdrowiem już lepiej i z ciekawością poczytam o Twoim całkiem innym życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
mp
Hmm, tu jesteś. Ale się działo u Ciebie. Odważna jesteś takie diametralne zmiany ... U mnie tez zmiany, wydawało mi się, że wielkie, ale teraz widzę, że delikatnie większe niż małe :) serdeczności i wspaniałości życzę. Będę tutaj z Tobą jeśli pozwolisz :)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło, brakowała mi Ciebie ze starej gwardii...
Usuń